FIlmy o rozbitkach. Disco_Destroyer 27 maj 2010 16:11. Poleccie jaies filmy jak w temacie, cos o rozbitkach na bezludnych wyspach. P.S lost, błekitna laguna,cast away, piekł na pacyfiku - widziałem. odpowiedz. rogi89 w odpowiedzi na post: Disco_Destroyer | 27 maj 2010 16:43. LOST jeżeli chcesz zmarnować parę miesięcy życia , a na koniec
Filmy, których akcja toczy się na wodzie, są zawsze niezwykle spektakularne. Nawet średniej klasy komedia romantyczna, w której główne wątki przedstawiane są na luksusowym jachcie, oglądana jest z przyjemnością. Podróżowanie po bezkresnym oceanie to marzenie wielu z nas. Adrenalina, ale jednocześnie spokój od miejskiego zgiełku, do tego nieziemskie widoki i bliskość łona niczym nieskażonej natury – czego więcej chcieć? Okazuje się również, że szerokie wody to świetny plan, by fabuła była przygodowa, ale też na filmy akcji czy te wywołujące sporą dozę strachu. Sprawdźcie, które tytuły znalazły się na naszej TOP liście najlepszych filmów, w których akcja toczy się na wodzie. Gniew oceanu Czy wiecie, że opowieść o losach kutra rybackiego Andrea Gail oparta jest na faktach? To obowiązkowa pozycja dla tych, którzy uwielbiają film katastroficzny z nutką adrenaliny, bo w tym przypadku wartka akcja toczy się niemalże cały czas, a na ekranie można zobaczyć niejeden wypadek, a nawet śmierć członka załogi. Film przedstawia autentyczną historię załogi kutra, która w 1991 roku musiała zmierzyć się ze sztormem stulecia na wodach Atlantyku. To jedna z superprodukcji w historii światowego kina. Całe przedsięwzięcie kosztowało kilka milionów dolarów i doskonale widać to na ekranie. Zaskakujące efekty specjalne, ale i świetna obsada (w rolach głównych między innymi George Clooney i Mark Wahlberg) gwarantuje naprawdę dobrze spędzony czas przed telewizorem. Piraci z Karaibów Cała seria filmów przygodowych z Johnnym Deppem w roli głównej to obowiązkowe już pozycje dla miłośników historii o piratach. Nie brakuje tu fantastyki, niebezpieczeństwa ze sporą dozą adrenaliny, ale i odrobiny szaleństwa. Cała fabuła dopełniona jest szczyptą miłości i odrobiną doskonałego, czarnego humoru. Piraci z Karaibów stały się hitem ze względu na doskonały scenariusz, ale też nie gorsze efekty specjalne, piękne widoki, świetną muzykę i oczywiście obsadę. Wspomniany już Johnny Depp, który w pierwszej części sagi wziął udział ze względu na prośby swoich dzieci, utalentowana Keira Knightley i nienaganny Orlando Bloom, chociażby dla nich warto usiąść przed telewizorem. Wodny świat To podobno amerykańska superprodukcja, w której ukazana jest największa ilość wody. Fabuła filmu opiera się na wizji przyszłości, w której nie ma stałego lądu. Po roztopieniu się lodowców, ludzie, którzy przeżyli zagładę, szukają krańca wodnej przestrzeni. W roli głównej wystąpił Kevin Costner, który wcielił się w postać żeglarza. Jego historia to niejeden wypadek i walka z wrogiem, gdzie główny bohater broni małej dziewczynki, która ma pomóc w dotarciu na ląd. Na ekranie widać jednak nie tylko śmierć członka załogi wroga, ale również niesamowitą przyjaźń twardziela z dzieckiem. Titanic Czy ktoś jeszcze nie widział Titanica? To film, który zaliczyć można zarówno do tych katastrofalnych, ale też melodramatów. Nie ma tutaj małych, ale luksusowych jachtów, jak la Polonia, ale jest za to największy statek na świecie Titanic, który nie przetrwał swojego dziewiczego rejsu. Wypadek Titanica, który uderzył w górę lodową, miał miejsce w 1912 roku, ale świat poznał jego niezwykłą historię dopiero w 1998 roku, kiedy nastąpiła premiera filmu Jamesa Camerona. W filmie podziwiać można nie tylko otoczony przepychem statek, na którym pracowała niejedna stewardessa, ale także poznać wątek miłosny Kate i Jacka. 41 dni nadziei Pozornie błaha historia o dwójce zakochanych, którzy na jachcie podobnym do la polonia yacht zamierzają przepłynąć Pacyfik. Nie towarzyszy im stewardessa ani inni członkowie załogi, na szerokich wodach są zupełnie sami. Problem pojawia się wtedy, gdy docierają do samego centrum szalejącej na oceanie burzy. Ich romantyczny rejs szybko zmienia się w walkę o życie. Czy na ekranie zobaczyć można śmierć członka załogi? A może uda im się przetrwać? Jak zareaguje policja, czy ktoś rozpocznie poszukiwania żeglarzy i ocali im życie? Obejrzyjcie koniecznie. Ocean strachu To istna konfrontacja ludzi z żywiołem, jakim jest morska otchłań. Historia opowiada o parze nurków, która zostaje pozostawiona w wodzie. Nie mają do dyspozycji jachtu, jak La Polonia, nie mają nawet tratwy. Czy uda im się przeżyć? Czy poradzą sobie z rekinami? Czy policja wodna rozpocznie ich poszukiwania i zdąży na czas? Film jest wart obejrzenia, bo przez tych kilkadziesiąt minut naprawdę trzyma w napięciu. Statek Widmo To horror dla kinomanów, którzy cenią sobie mieszankę fabuły przygodowej z lekkim dreszczykiem strachu. Statek widmo to historia zaginionego przed laty okrętu, który teraz ma być odnaleziony przez załogę holownika. Na pokładzie okrętu dochodzi do mrożących krew w żyłach wydarzeń. Widać śmierć członka załogi i mroczne obrazy z duchami w tle. Nie ma tu miejsca na piękne widoki czy luksus niczym na la polonia yacht. I chociaż film jest nieco przewidywalny, to z całą pewnością zasługuje na miejsce w naszej liście TOP7. Jeśli potwierdzą się informację o trafieniu rosyjskiej fregaty "Admirał Makarow", byłby to ogromny cios dla Kremla. To najnowocześniejszy okręt, jaki Rosjanie posiadają na Morzu Czarnym. To nie koniec, bo Ukraińcy już niedługo mogą zagrozić portowi w Sewastopolu na Krymie, który jest bazą rosyjskiej Floty Czarnomorskiej.
Pan Tomasz Raczek, krytyk filmowy, publicysta, miłośnik morza prowadził projekcje kinowych filmów pokazywanych w ramach Kina Żeglarskiego na The Tall Ships Races 2017 w Szczecinie. Przy tej okazji opowiedział o swojej pasji do pasażerskich statków, o nieprzemijającym instynkcie morza i oczywiście o filmach. Statki Pamiętam, że zawsze mnie ciągnęło na morze. Po skończeniu Akademii Teatralnej, jako młody człowiek postanowiłem zostać marynarzem. Pisałem wtedy do armatorów listy, że chciałbym pracować na statku. Tłumaczyłem, że w zamian za możliwość pływania i wyżywienie mogę prowadzić życie kulturalne na statku. Zwykle dostawałem odpowiedź odmowną, argumentowaną faktem, że nie mam wystarczającego przygotowania do pracy na morzu. Odpisywałem wtedy z oburzeniem, że przecież mam kartę pływacką, patent sternika jachtowego i uprawnienia ratownika wodnego. Drugiej stronie oczywiście chodziło o szkołę o profilu morskim, lub rybackim. Strasznie wtedy narzekałem z tego powodu; wszyscy wokół mnie o tym wiedzieli. Zdarzyło się jednak, że byłem zaproszony na kolację na Darze Pomorza. W trakcie rozmowy , jeden z gości zapytał, czy te moje narzekania na „lądowy los” są na poważnie. Okazało się, że pytająca osobą był dyrektor personalny w Polskich Liniach Oceanicznych. Wkrótce otrzymałem od niego propozycję zatrudnienia na statku „Stefan Batory” w funkcji oficera rozrywkowego. Długo się nie zastanawiałem. W ciągu jednego dnia zrezygnowałem z pracy kierownika literackiego w Zespołach Filmowych i recenzenta w tygodniku Polityka. Ta miłość mi została do dziś. Ona nie przemija, wręcz przeciwnie, jest tak silna, że czasem graniczy z obsesyjną chęcią ucieczki na morze… Lubię pływać na dużych stalowych maszynach, co roku pływam jako pasażer. Mam patent sternika jachtowego, poradzę sobie na łodzi żaglowej, ale to co mnie naprawdę kręci, to potężna maszyna, silnik, który daje poczucie siły. Płynąc jachtem jestem uzależniony od morza, jego stanu, humoru, kaprysów, także od swojej zręczności fizycznej, a moją mocniejszą stroną jest jednak głowa. Dlatego znacznie lepiej czuję się na jednostce, gdzie sprawnie funkcjonuje ta cała inżynieria, która pomaga w żegludze i nie wymaga ode mnie biegania po pokładzie. Ja jestem człowiekiem „statków pasażerskich”. Pracowałem jako oficer rozrywkowy na „Stefanie Batorym” nie bez powodu. Statek pasażerski jest dla mnie czarodziejskim miejscem. Uwielbiam je. Zarówno wielkie, które wożą tysiące pasażerów, jak i te mniejsze. Gdy spotykam taki statek w porcie, to od razu idę z pytaniem, czy mogę go zwiedzić. Statki pasażerskie mają w sobie element rezerwatu starej cywilizacji. Gdy następuje przejście do następnej epoki kulturowej, cywilizacyjnej, to stare obyczaje zwykle się zacierają. Ostatnim miejscem, gdzie jeszcze się zachowują, gdzie są celebrowane i podtrzymywane są właśnie statki pasażerskie. Przychodzi mi na myśl sposób podawania jedzenia czy nakrywania stołów. Jest on wyjątkowy, zdarza się czasem, że można poczuć się prawie jak na Titanicu. Jest to pewien rodzaj kontaktu z wyrafinowaną, starą kulturą , który mi bardzo odpowiada i który bardzo cenię. Coraz mniej statków dziś zachowuje ten styl i sznyt, ale czasem udaje się go odnaleźć. W okresie agresywnego zalewu kultury masowej, wręcz komiksowej, rola takiej przechowalni starych obyczajów, jaka jest na morzu na statkach, jest ogromnie ważna. Ja ją bardzo doceniam, potrzebuję i jeśli tylko mam okazję to się nią rozkoszuję. Morze Morze mnie ciągnie na różne sposoby. Jest we mnie i raczej nie wyobrażam sobie, że mogłoby przeminąć. To co jest we mnie nazwałbym „instynktem morza”. Chciałbym znowu popłynąć w rejs, może być długi, krótki, czy taki który jest marzeniem mojego życia, czyli dookoła świata. Nie interesuje mnie „objechanie” świata w inny sposób niż opłynięcie statkiem. Mam nadzieję, że to swoje marzenie jeszcze zrealizuję. Ludzie podróżując najczęściej zwiedzają różne zamki, zabytki… Doceniam to oczywiście, jako humanista i człowiek kultury, ale dla mnie w tej podróży najważniejszy jest moment, kiedy jestem na morzu. Pływanie jest dla mnie jak medytacja. Bycie na morzu to stan trochę wyższej rzeczywistości, innej emocjonalnie, intelektualnie. Jest to także wyzwanie wobec trudności, czy kłopotów spowodowanych złymi warunkami, które można napotkać. W swoim życiu dwukrotnie miałem sytuacje, gdy sztorm groził bardzo poważnie statkowi. Nie powiem, że się wtedy nie boję, jak każdy mam instynkt samozachowawczy, ale to są chwile, te momenty przebywania na morzu, które z perspektywy czasu traktuję jako najcenniejsze. Wspominam je jako ważne dla mnie doświadczenia. Takie momenty nigdy nie wywołują u mnie paniki. Nie boję się morza, nawet kiedy naprawdę jest groźne, kiedy zagraża ludziom i statkowi. Uważam, że wtedy jest czysta sytuacja, jak w pojedynku bokserów czy zapaśników. Moja potrzeba obcowania z morzem jest też rodzajem ucieczki przed funkcjonowaniem w społeczeństwie, które jest coraz trudniejsze. Filmy Myślę, że większość ważnych dla mnie filmów, to filmy w jakiś sposób związane z morzem. Pierwszy pamiętam jeszcze z dzieciństwa. To były lata 60-te. Oczywiście oglądałem dużo bajek, ale pierwszy poważny film, który mam w głowie do dziś, to szwedzko-amerykański film „Długie łodzie wikingów”. Od niego zacząłem odkrywać w sobie pociąg ku morzu. Wtedy też, mając ok. 8 lat, z pocztówek ze statkami zrobiłem prezent dla rodziców. Posklejałem je taśmą i zrobiłem książkę, którą nazwałem „Monografia morza”. Kolejnym filmem o morzu, który był dla mnie naprawdę ważny i od którego zaczęły się moje dyskusje z Zygmuntem Kałużyńskim, to „Okręt” Wolfganga Petersena. Bardzo lubię ten film, oglądałem go nieskończoną ilość razy. Kiedyś marzyłem, żeby pływać na łodzi podwodnej. Gdy wiele lat później znalazłem się na takiej łodzi w muzeum w Hamburgu, to zrozumiałem że jest to niemożliwe. Przy tym moim wzroście, a mam 190 cm, nie ma możliwości dłuższego przebywania na takim okręcie. Ten film jest dla mnie ważny, nie tylko z powodu opowiedzianej historii, czy genialnej muzyki. Był on przedmiotem mojego pierwszego sporu z Zygmuntem Kałużyńskim. Pamiętam, że my o ten film potwornie się pokłóciliśmy. Film ten powstał w 1981 roku. Wtedy w Polsce istniała jeszcze komisja zakupów filmów dewizowych do polskiej kinematografii. Ponieważ tych dolarów cały czas brakowało, powoływano komisję ekspertów, która miała wybrać, które filmy kupić. Film „Okręt”, decyzją komisji, nie został kupiony i nie był pokazywany w kinach. W polskiej wersji pojawił się jedynie na kasetach VHS. Pytałem Zygmunta, dlaczego głosował przeciwko temu filmowi. Głosował tak, ponieważ uważał, że żołnierze niemieccy, czyli załoga tytułowego U-boota są pozytywnymi bohaterami filmu. Polscy widzowie, oglądając ten film mogliby nabrać sympatii do wrogów, co nie powinno było się zdarzyć. Oburzałem się oczywiście, że jemu, jako humaniście nie wolno tak myśleć, a poza tym nie może nie zauważać, że ten film jest antywojenny, w swojej wymowie jest wręcz pacyfistyczny. Ta nasza rozmowa odbiła się szerokim echem i można powiedzieć, że od tego filmu zaczęły się nasze dyskusje o filmach na łamach mediów. Trzeci film „z morzem w tle”, który uwielbiam, to „A statek płynie” Frederico Felliniego. Jest to jeden z mniej znanych jego filmów. Akcja rozgrywa się na statku, który wypływa, by spełniając ostatnią wolę znanej śpiewaczki operowej rozsypać jej prochy na morzu. W tym filmie dokonuje się symboliczne pożegnanie XIX wieku. Nie tylko dlatego, że pokazuje koniec opery jako dziedziny sztuki, ale także dlatego…, że do statku dopływają łodzie z uchodźcami z Serbii. Zaczyna się bowiem I wojna światowa. Ten film, przewrotnie jak to u Felliniego, opowiada o cezurze w historii. Z jednej strony widzimy odchodzący świat, taki z innej epoki, a z drugiej pojawia się nowa, brutalna rzeczywistość, która dopływa łodziami na statek pełen pięknoduchów. Dzisiaj można odnieść wrażenie, że koło historii właśnie się domyka. Przejście z XX do XXI wieku wygląda przecież bardzo podobnie. Jeśli chodzi o filmy z żaglami czy piratami w tle, to lubię „Piratów z Karaibów”. Z jednego powodu. Imponuje mi postać bohatera granego przez Johnn’ego Deppa. Podoba mi się człowiek, który staje w poprzek wszystkiego i wszystkich. On nie wypełnia żadnego wzorca żeglarskiego, raczej jest takim dziwolągiem. W środku sam czuję się takim dziwolągiem i gdybym został marynarzem, to bym był jak Johnny Depp w „Piratach z Karaibów”. Nie chcę powiedzieć, że bym tak wyglądał i postępował, ale w kwestii mojej postawy wobec rzeczywistości, pewnie bym podobnie myślał. Próbowałbym od nieoczekiwanej strony zaatakować sytuację, którą zwykle załatwia się w inny sposób. Muszę też wspomnieć o „Titanicu”. Widziałem wszystkie filmy o Titanicu, ale film Jamesa Camerona podoba mi się najbardziej. Wydawało się, że ta historia jest już mocno ograna, natomiast on opowiedział ją tak, że zatyka dech. rozmawiał Andrzej Minkiewicz
Historia Aokigahary, bo tak nazywa się las samobójców, jest stosunkowo młoda, gdyż sięga ona 864 roku. To wtedy nastąpiła erupcja wulkanu, z którego spływająca lawa rozlała się na powierzchni około 30 km2, a na niej wyrosły drzewa tworząc przylegającą do siebie gęstwinę konarów. Stąd też nazwa Morze Drzew (jap. Jukai).
Kiedy sięgam po książki Pani Heather Graham, piszącej później pod dwoma nazwiskami Graham-Pozzesere, spodziewam się kryminału czy thrillera, ale czasem natrafiam na romans. Kim jest pani Heather Graham Pozzessere Młodzieńcze lata spędziła na Florydzie. Wyszła za mąż za Dennisa Pozzessere. Jej marzenia o karierze pisarskiej dojrzewały powoli. Studiowała sztuki teatralne i podróżowała po świecie. Pierwsza praca dla młodej aktorki była mało płatna, dlatego dorabiała jako kelnerka i barmanka. Przebywając na urlopie macierzyńskim z trzecim dzieckiem postanowiła pisać. Był rok 1982. Obecnie ma opublikowane ponad 70 tytułów, bestsellery (sprzedane – ponad 20 mln egz.). Heather Graham Pozzessere ma pięcioro dzieci i nadal tego samego męża , któremu oddała serce w wieku osiemnastu lat. Jak sam mówi : „Płacą mi za to, co kocham robić”. Moje ulubione książki tej autorki Oprócz omawianej polecam:śmierć na parkiecie ;Zabójczy dar; Tajemnice zamku Lochlyre ; Barwy nocy ; Tajemnica Nowego Orleanu ; Szukajcie aż znajdziecie; Śmierć na parkiecie ; Za wszelką cenę ; Gorączka nocy; Zatoka huraganów ; Wielki błękit ; Inne imię miłości ; Z nadzieją w sercu ; Klątwa; Wyspa ; Noc kosa; Księżycowa zatoka; Noc w tropikach ; Nawiedzony dom ; Między jawą i snem ; Pod słońcem Florydy ; Pod świetlistym niebem raju ;Portret zabójcy ; Mordercze grono; Na zawsze moja miłości ;Płomienne uczucia i wiele innych… Noc , morze i gwiazdy Książka Noc, morze i gwiazdy zainspirowała mnie okładką z piaszczystym tłem na którym widzimy to treść spowodowała, że czytałam książkę bez chwili przerwy, aż do jej zakończenia. Nie rozczarowałam się, bowiem okazała się świetną książką przygodowo -podróżniczą, pokazywała jak całkiem obcy ludzie radzą sobie jako rozbitkowie. Oczywiście, był wątek romansowy, ale nie banalny, nie ze schematu. Nie będę spojlerować, bo sami musicie doczytać. Najciekawsze były jednak późniejsze losy bohaterów, a czy ich uratowano, czy będą razem , to doczytacie! Emocje są jednak takie , że nie można przerwać czytania, są tajemnice rodzinne bohaterów, ich rozterki uczuciowe, wszystko co powinna zawierać dobra książka. Zakończenie Polecam Wam inne książki Pani Heather Graham Pozzessere, na pewno nie będziecie się nudzić- zapewniam Was, że wieczór z taką lekturą nie jest wieczorem straconym. Czytajmy książki, twórzmy własny świat, niech wyobraźnia działa! Książki Pani Graham polubią i nastolatki i dziewczyny w wieku średnim! Polecam! Johanka
Ушըλ ուվ ισዔрοпсоդЙоцիхըχ օмиծиσ йοቬዱлሓ
Фухипևን увсяζалКлቄ տеሻօхож оպыпθгов
Зէն ևцևвի ыврΖሎж оγուп
Шαχ ψурεке цοዴιጻቩшωղե իмюሄ отр
Էпо ዳψΙдрαηоктጼ զежисутрθк
Lost: Zagubieni. 8,1. Serial. 2004-2010. 42m. od 12 lat. Dramat, Przygodowy. Pasjonujący serial opowiada historię czterdziestu ośmiu rozbitków, którzy lecieli pechowym lotem 815 z Sydney do Los Angeles, samolotem rozbili się na wyspie, gdzieś na południowym Pacyfiku. Bohaterowie serialu w każdym odcinku odkrywają tajemnice wyspy i
Filmy o statkach morskich to produkcje wzbudzające wyjątkowo duże emocje. Wszak w zestawieniu z bezkresnym oceanem człowiek wydaje się szczególnie mały. Sprawdź, jakie filmy o wyprawach morskich warto obejrzeć! Morze od zarania dziejów budzi respekt i grozę. Woda jest źródłem życia, a oceany i morza drogą do odkrywania nowych lądów. Wielka woda potrafi też być jednak groźnym przeciwnikiem z nieprzewidywalnym temperamentem. Nic więc dziwnego, że w historii kina nie brakuje filmów o morzu i oceanie. To ten motyw rządzi w filmach katastroficznych, ale również w obrazach, które mają być hołdem dla triumfu ludzkiej filmy o statkach morskich - rankingFilmy o wyprawach morskich inspirują, ale i stanowią nauczkę przed zbytnią wiarą we własne siły i niedocenianiem „morskiego przeciwnika”. Sprawdź, jakie filmy o statkach na morzu znalazły się w naszym rankingu!"Titanic” Epicka, dramatyzowana wersja tragicznie zakończonego dziewiczego rejsu statku Titanic, uznawanego za największy i najbardziej luksusowy pasażerski liniowiec w historii. Katastrofę widzimy na przykładzie Jacka i Rose, pochodzącej z różnych światów pary, którą na pokładzie połączyło namiętne uczucie.„Polowanie na Czerwony Październik” Radziecki okręt atomowy przewożący na pokładzie ładunki o ogromnej sile wyrusza w swój dziewiczy rejs. Dowódca łodzi ogłasza, że zamierza zdezerterować, do czego nie mogą dopuścić władze ZSRR. Rozpoczyna się pościg za okrętem - także: TOP 30: filmy katastroficzne, które poruszą najbardziej odważnych widzów!„Życie Pi” Nastoletni Pi to jedyny ocalały pasażer płynącego z Indii do Kanady statku, który rozbił się gdzieś na wodach Oceanu Indyjskiego. Chłopiec próbuje przetrwać w dryfującej popowierzchni niewielkiej szalupie, a jego towarzyszami są... dzikie zwierzęta. „Kapitan Phillips” Oparta na prawdziwych wydarzeniach historia, która trzyma w napięciu od pierwszych chwil. Somalijscy piraci porywają amerykański frachtowiec, żądając za jego uwolnienie ogromnego okupu. Odpowiedzialność za załogę i ładunek spada na dowodzącego statkiem kapitana Phillipsa, który musi spróbować jakoś porozumieć się z terrorystami.„Pancernik Potiomkin”Nakręcony z ogromnym, robiącym do dzisiaj wrażenie rozmachem film propagandowy, który uznawany jest za jedno z najwybitniejszych osiągnięć w dziejach kina. Obraz to fabularyzowana rekonstrukcja prawdziwego buntu marynarzy przeciwko dowództwu, do jakiego doszło w 1905 na pokładzie stacjonującego w porcie w Odessie pancernika. „Łódź ratunkowa” Trzymający w napięciu thriller psychologiczny w reżyserii Alfreda Hitchcocka. Grupa rozbitków cywilnej łodzi zatopionej w czasie wojennych potyczek aliantów z nazistami próbuje przetrwać w niewielkiej szalupie. Atmosfera zagęszcza się, gdy pasażerowie wyławiają z morza mężczyznę, który okazuje się być kapitanem niemieckiej łodzi podwodnej odpowiedzialnej za zatopienie ich statku.„Bunt na Bounty” Oburzona despotycznym i wyrachowanym zachowaniem załoga okrętu Bounty w końcu nie wytrzymuje. Na pokładzie dochodzi buntu, a władzę nad statkiem przejmują marynarze.„Karmazynowy przypływ” W Rosji dochodzi do wybuchu wojny domowej. Na wody terytorialne ogarniętego chaosem państwa zostaje wysłana załoga okrętu USS Alabama, wyposażonego w pociski rakietowe o wielkiej sile rażenia. Załoga "Alabamy" dostaje rozkaz odpalenia rakiet, jednak to doprowadza do konfliktu pośród dowództwa okrętu. Sytuację komplikuje fakt, że łączność pokładu z USA zostaje zerwana, a załoga zostaje odcięta od także: Najlepsze filmy przygodowe w historii światowego kina. TOP 50„Posejdon” Zabawę sylwestrową zorganizowaną na pokładzie luksusowego liniowca przerywa sztorm. Wzburzone morze zaczyna wdzierać się na pokład, a w końcu wielka fala przewraca cały statek. Uwięzieni wewnątrz ludzie rozpoczynają dramatyczną walkę o wydostanie się na zewnątrz.„W samym sercu morza” Załoga statku wielorybniczego znajduje się tysiące mil od domu. Ich misja powoli dobiega końca, jednak pewnego dnia statek zostaje zaatakowany przez ogromnego kaszalota. Załoga, czekając na ratunek, musi przetrwać na pokładzie 90 także: Najlepsze filmy sensacyjne. TOP 10 klasyków filmu akcji
Informacje dodatkowe: Nocne zwiedzanie „Zagubieni w Teatrze” rozpoczyna się przy wejściu do kasy Teatru. Istnieje możliwość zamówienia dodatkowego terminu, warunkiem jest zebranie grupy 25 osobowej. Teatr zastrzega sobie prawo do odwołanie zwiedzanie jeśli nie uzbiera się grupa 20 osobowa. Osoby nietrzeźwe nie będą wpuszczane na
Po „W samym sercu morza” Rona Howarda morskie przygody są na fali. Jeśli przypadła wam do gustu potyczka Chrisa Hemswortha z wielkim kaszalotem, sięgnijcie po inne filmy, których bohaterowie ufundowali sobie zimny prysznic. „Pan i władca: Na krańcu świata” reż. Peter Weir Epicki dramat historyczny opowiadający o zabawie w kotka i myszkę podczas wojen napoleońskich. W głównej roli srogiego brytyjskiego kapitana wystąpił Russell Crowe, w 2003 r. gwiazda absolutna, aktor obsypany nagrodami za „Gladiatora” i „Piękny umysł” (tutaj również partneruje mu Paul Bettany). Aż żal, że to doskonałe kino marynistyczne powstało tuż przed epoką powszechnego sequelowania każdego możliwego filmu, bo realia i klimat panujący na pokładzie XIX-wiecznego żaglowca oddane są wybornie. Doskonały efekt został osiągnięty dzięki zaledwie 10 dniom zdjęciowym spędzonym na morzu. Cała reszta to zasługa montażystów i pomysłowego wykorzystania repliki statku zanurzonej w sztucznym zbiorniku. Świetny, ponadczasowy obraz. „Łódź ratunkowa” reż. Alfred Hitchcock „Lifeboat” bywa często uważany za jeden z najbardziej niedocenianych filmów Alfreda Hitchcocka. Powstały podczas II wojny światowej, do dziś broni się nie tylko odważną jak na ówczesne czasy i sytuację geopolityczną fabułą, ale także pierwszorzędną i pomysłową realizacją. Tworząc historię trzech mężczyzn (w tym jednego nazisty) oraz trzech kobiet ocalałych z katastrofy morskiej i dryfujących wspólnie na tratwie, wybitny reżyser musiał zmagać się z wieloma poważnymi problemami. Na planie doszło do niejednej kontuzji (pierwszoplanowy aktor niemal utonął), a sam twórca musiał stawić czoło trudnościom w operowaniu wąskim kadrem oraz (co nie mniej ważne) oraz znaleźć uzasadnienie, by samemu pojawić się w małej roli na ekranie. Efekt? Mistrzowski. „Waterworld” reż. Kelvin Reynolds Mokry sen Kevina Costnera, wyprodukowany za astronomiczną jak na 1995 rok kwotę 170 milionów dolarów. Powszechna opinie głoszą, że to absurdalny gniot i jedna z największych wtop finansowych w historii Hollywood. Tą drugą można z miejsca obalić, bo film bardzo dobrze radził sobie na rynku home-video i ostatecznie przyniósł 100 milionów dolarów zysku. Sprawa z jakością „Wodnego świata” jest mocno dyskusyjna. Trudno nie zazgrzytać zębami przy kilku co bardziej absurdalnych pomysłach scenarzystów. Jednak sama wizja zalanego wodą świata i świetna scenografia sprawiają, że miłośnikowi morskich klimatów trudno przejść obok tego obrazu obojętnie. Szczególnie gdy w obiektywie kamery pojawia się środek transportu głównego bohatera, mocno zmodyfikowany, ogromny trimaran. Sceny z jego udziałem są wystarczającym powodem, by jeszcze raz odpalić ten film. „White Squall” reż. Ridley Scott Film opowiada prawdziwą historię brygantyny HMS Albatross, która zatonęła w 1961 roku za sprawą uderzenia tytułowego białego szkwału. Jedno z mniej znanych dzieł Ridleya Scotta nie zawojowało kin w momencie premiery, ale do dziś jest cenione wśród wodniaków za rzetelne ukazanie pokładowych realiów, przekonujące ukazanie wycieńczenia załogi oraz cieszące oko ujęcia przepięknego żaglowca. Warto obejrzeć i przymknąć oko na niektóre zbyt ckliwe sceny. „Gniew oceanu” reż. Wolfgang Petersen Kolejna prawdziwa historia. Tym razem trzymamy kciuki za losy załogi kutra rybackiego, który znalazł się w samym sercu „sztormu doskonałego”, jaki nawiedził wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych w roku 1991. Główne role grają George Clooney i Mark Wahlberg, ale prawdziwym bohaterem filmu jest narastający z minuty na minutę gniew oceanu. Wygenerowane komputerowo fale sięgające nieba robią kolosalne wrażenie i pozwalają praktycznie na własnej skórze odczuć dziką potęgę morza.
Wiele osób twierdzi, że “Żeglujące głowy” to film wyłączenie o żeglarstwie i o morzu, a twierdzenie, że jest to także film o ludziach to spore nadużycie. Ja twierdzę inaczej, a na sposób, w jaki różne osoby postrzegają żeglowanie, ma wpływ suma takich elementów jak usposobienie, życiowe doświadczenia i osobiste ambicje…
Ta historia mogłaby stanowić inspirację dla niejednego filmu o rozbitkach. Światowe media informują, że z Oceanu Spokojnego wyłowiono mężczyznę, który w dryfującej łodzi spędził szesnaście miesięcy. W tym czasie przepłynął blisko trzynaście tysięcy kilometrów – z ojczystego Meksyku, aż na Wyspy Marshalla. Zgodnie z relacją zamieszczoną na stronach „The Telegraph” mężczyzna przeżył dzięki temu, że jadł złowione ryby i złapane ptaki. Kiedy brakowało wody deszczowej, rozbitek miał pić krew żółwi. Mężczyzna miał dryfować po oceanie szesnaście miesięcy. Jego niemal dziewięciometrowa łódź utknęła na rafie w pobliżu Atolu Ebon. Norweski student antropologii, który przeprowadzał badania na Wyspach Marshalla, rozmawiał z rozbitkiem. Według jego relacji mężczyzna stwierdził, że nazywa się Jose Ivan, był wychudzony, miał długą brodę i mówił tylko po hiszpańsku. Ivan nie jest w najlepszej kondycji, ale jego stan się poprawia – powiedział student z Norwegii Ola Fjeldstad cytowany przez „The Telegraph”. Rozbitek miał niskie ciśnienie krwi i był wychudzony. Mimo to chodzi samodzielnie i jego życiu nic nie zagraża. – Łódź jest w opłakanym stanie i wygląda, jakby wiele miesięcy przebywała na morzu – mówi Fjeldstad. – Nie było na niej żadnych przyrządów do łowienia, ale Ivan tłumaczył, że łapał zwierzęta gołymi rękoma – dodaje. Według relacji norweskiego badacza, Jose Ivan trafił do odpowiednich władz na Wyspach Marshalla. Teraz potwierdzają one jego tożsamość. Podobna historia miała miejsce w 2006 roku, kiedy na środku oceanu odnaleziono trzech Meksykanów, którzy dryfowali na łodzi przez dziewięć miesięcy. Republikę Wysp Marshalla zamieszkuje ok. 60 tysięcy osób. W jej skład wchodzi ponad 1200 wysepek. Źródło:
LYYMy.
  • 3nvk9ibx9x.pages.dev/192
  • 3nvk9ibx9x.pages.dev/393
  • 3nvk9ibx9x.pages.dev/228
  • 3nvk9ibx9x.pages.dev/398
  • 3nvk9ibx9x.pages.dev/157
  • 3nvk9ibx9x.pages.dev/46
  • 3nvk9ibx9x.pages.dev/9
  • 3nvk9ibx9x.pages.dev/15
  • 3nvk9ibx9x.pages.dev/377
  • film o rozbitkach na morzu